Pierwszy koncert za nami !!
Przyszlismy do Liangcha Shop ok. godziny 15 (czasu miejscowego). Na poczatku podlaczanie sprzetu. Okazalo sie, ze mikser charczy, ale zaraz znalazl sie kolejny. Potem pojawil sie problem z paczkami - zero wysokich tonow. Zaraz znalazly sie kolejne. A potem jeszcze jedne. No i w koncu okazalo sie, ze wszystko gra idealnie. Na stole zaczelo pojawiac sie oraz wiecej sprzetu. No i w koncu przyszedl czas na sound check.
Musze przyznac, ze jednak powazny sound check dobrze robi pozniejszemu koncertowaniu. Kazdy zagral ok 15 minut i bylo wiadomo co i jak z poziomami. Musimy sie sprezac i zaczac stosowac takie sound checki
A koncerty? Po pierwsze wszystko stalo juz na stole, wiec gralismy non stop ponad 3 godziny. Po prostu plynnie zmienialismy sie za pulpitem. Nasze solowki po 20 minut. I to jest bardzo rozadne rozwiazanie. Jako 1 Wong King, potem Nejmano, Minoo i EC. A potem przyszedl czas na 40-minutowe sety ChoP, w kolejnosci vol. 1, 3 i 4.
Na prawde duze wrazenie zrobil na nas Sin:Ned. Urzadzenia, ktore uzywal to nie byl zwykly hardware jaki uzywamy. Minoo niezle sie wkrecil w czasie swojego seta. (Zreszta kazdy z nas mial mocarne chwile i odjechane momenty) Sin:Ned uzywal np. takiego pudelka z mikrofonem w srodku, w ktorym cos grzechotalo. To jest urzadzenie do robienia noisu. Ale on te losowe uderzenia z pudelka przetwarzal na komunikay MIDI, ktore sterowaly jakims mega zaawansowanym patchem w Reaktorze zrobionym przez niego. Super patenty.
Zarobilismy na dalsza podroz :-)
(Piszemy juz z Foshan... za chwile sound check :-)