Wczoraj przybylismy do Guangzhou (po polsku to Kanton). Kolejne wielkie miasto i tym razem najlepszy hotel jaki do tej pory mielismy. W koncu okna w hotelu! (W poprzednim nie bylo!!!) Po szybkim posiłku i odpoczynku udaliśmy się na sound-check i koncert do Ping Pong Art Space. Miejsce prowadzone jest przez chińsko-francuskie małżeństwo: Chinke Qiu Qiu oraz Francuza o start trekowym nazwisku Pierre Picard. Niezwykle mili i przyjaźni ludzie. Okazało się, ze do Ping Pong Art Space przychodzi chyba więcej ludzi pochodzenia europejskiego niż Azjatów. Spotkaliśmy tez grafika wszystkich płyt i plakatów ChoP, z którym całkiem milo sobie porozmawiałem.
Koncert został odsłuchany w skupieniu. Kolejność występów widać na jednym ze zdjęć. Takie kartki towarzysza nam na całej trasie. Pozostaje nam jeszcze jeden, finałowy występ w HKG.
Yesterday we had a very nice concert in the Ping Pong Art Space (Guangzhou). The place, owned by a Chinese lady Qiu Qiu and a very nice Frenchman, with the surname easily recognized by all Star Trek fans, Pierre Picard, is really "artists friendly". Although the space is located in the southern China, you can feel the European touch and atmosphere there. I really loved it! We could also meet a famous designer of all ChoP graphics. He is a really nice and friendly person, and we had a short but really stimulating conversation. (You can see the man in one of the pictures). There is no need to write who played first and who played last cause there is a picture of the order Zen Lu had established earlier. The visit to Guangzhou was very short, but I will remember it for a very long time!
O jedzeniu pisałem już sporo. Temat przewija się w komentarzach, wiec wrzucam zdjęcia z dnia wczorajszego. Jak widać pogoda w Wuhan była tragiczna, Po prostu ściana deszczu. Nici ze zwiedzania świątyni. Wyskoczyliśmy do malutkiej "restauracji" typu BBQ.
Uważam i chyba koledzy podzielają moje zdanie, ze im mniejsza restauracja, tym lepsze jedzenie. Kobieta, którą widać na zdjęciach przygotowuje wszystko na poczekaniu. Smak jest nieziemski. Takiej chińszczyzny w Polsce nie zasmakujecie nigdzie. Moze to kwestia przypraw?
Wong King, który jest tez grafikiem, pokusił się o rysunek na ścianie restauracji. Zdolny gość.
Tymczasem już dzisiaj jesteśmy w Guangzhou (polska nazwa to Kanton). No i macie zdjęcie malej restauracji - niby taka sama kubatura, ale jakoś tak zbyt czysto i jedzenie już tak nie smakuje...
Wuhan to ogromne miasto - a właściwie takie chińskie Trójmiasto, tylko ze składa się z 3 ogromnych molochów.
Rano poszliśmy z Zenem kupić bilety na dzisiejszy pociąg do Kantonu (11 h jazdy). Jak chłopaki już wstali to nasze pierwsze kroki skierowaliśmy do Starbucksa. Kawa i ciastko robią dobrze.
Potem długa wyprawa taksówką przez 2 co do długości most na rzece w Chinach (tak mówił Zen). Tam zabudowa typowo europejska. Kiedyś wszystkie te budynki były w rekach europejczyków, którzy kontrolowali cały handel.
No i prom przez rzekę Jangcy. 3 co do długości rzeka na świecie (średnio ok. 6300 km - zależy kto podaje), no i najdłuższa rzeka Azji. Ledwo widać drugi brzeg, a unoszący się smog potęgował wrażenie odległości.
Wieczorem impreza dla znajomych i set DJski Zena oraz zmasakrowany przez rozłączanie prądu set dramendbejsowy Minoo.
Koncert w Vox Club. Najwiekszy jak do tej pory na calej trasie. Przyszla masa ludzi. No ale moze mielismy jakies mentalne polaczenie z WEF MAIN EVENT :-)
Moze ktos INNY napisze polska relacje, bo ja juz jestem zmeczony trasa, pisaniem, zwiedaniem - i wiem jeszcze ile przed nami. Widac fotki. (Ich zmniejszanie zajmuje strasznie duzo czasu, a jeszcze pomyslec jak to opisac...) (wystarczy podmienic ten tekst)
Yesterday we played a concert in Vox Club (Wuhan). It was the biggest concert on the whole tour. We had a huge audience which was really concentrated on the show. In my personal opinion the best live-act was played by Wong King, who without using a laptop, just some guitar effects and a guitar, created a beatuful atmospheric sound and some noise. The order: Wong King, Minoo, Nejmano, Eta Carinae + Wong King, Nejmano + Zen Lu. We didn't have much time to play more. Unfortunately we had to stop just after 11 p.m. We had short but meaningful live-acts.
Changsha to dość krotki epizod na trasie. Po wyjściu z nocnego pociągu (8h jazdy w kuszetkach), uderzyła w nas kolejna fala upałów środkowych Chin. Dodatkowo ogrom miasta, kolejnego molocha - może trochę mniejszego niż poprzednie, wywarł na nas potężne wrażenie.
Czekając na przyjaciela Zen Lu, przeszliśmy się po mieście. Jak zwykle szerokie aleje z wysoką zabudową mieszają się z zaułkami gdzie diabeł mówi dobranoc. Zuli można spotkać wszędzie :-)
Poszliśmy do dość dobrej miejscowej restauracji spróbować jedzenia z Changsha. Nasze jedzenie chciało uciec z pojemników, ale nie mogło się to udać pod czujnym okiem kucharza. Nikt nie przejmuje się porządkiem na stole i totalny syf i wygoda jedzenia jest standardem. Każdy je to co mu smakuje, a jak upadnie na stół - no co, upada i leży. Właściwie jakbyśmy odeszli od stołu i nie zostawili pobojowiska oznaczałoby to, ze jedzenie nie było smaczne.
Koncert we Freedom House był dość mocno noizowy. Po probie dźwięku i krótkim odpoczynku zagraliśmy w kolejności: Nejmano, EC, Zen Lu, Minoo, Minoo + Zen Lu, Nejmano + Wong King. Na koniec odbył się laptop jam odznaczający się wysoka agresywnością i noizzzowoscią.
/edit/ Changsha was only a short episode. We came to the city after a long 8 hour train journey. While waiting for Zen Lu's friend we visited Changsha. Huge shopping centres and small old houses blend together in Chinese cities.
The concert in Freedom House was full of noise and experiments. We played in the following order: Nejmano, Eta Carinae, Zen Lu, Minoo. Than duos: Minoo + Zen Lu and Nejmno + Wong King. We finished together making a lot of noizzzzzzzzz.
edit/zen lu:长沙是我们这次巡演中的一个小插曲。8个小时的夜间火车之后,我们抵达这座城市,人驻场地对面一个名字很特别的宾馆:5日宾馆,没有电梯,4楼其实是7楼,没有网络,空调不能正常工作,这让Greg非常郁闷。顶着35度的高温,我们集体出动,在一个叫做新世界百货的地方卖好6号去武汉的火车票后,我们开始参观这座现代又古老的城市,那些破旧充满生活气息的老建筑交错散落在巨大的现代建筑中间,虽然是星期五,但似乎所有人都不需要工作,到处都是永远处于放松状态的并充满娱乐精神的长沙人民。
在佛山的时候接到失去联系4年多的朋友高健的电话,得知他现在长沙工作,5号中午他请我们品尝据说是最地道的湘菜。
晚上的演出在很小但感觉很不错的freedom house,一条保存比较完好的老街,两年前只有feedom house一家酒吧,现在发展成30多家的酒吧一条街。长沙站的演出,是巡演至此最为实验的一场,nejmano,eta carinae,zen lu,minoo分别solo,之后便是不同的duo,我们有意打乱预先设定好的run-down,最后是5人的集体jam,大量的噪音和低频,在最高潮的时候,我们结束,台下只剩下三四个人:场地工作人员和我的朋友高健。
Jazda pociągiem w Chinach to kolejne doświadczenie zupełnie dla nas nowe. Zanim dotarliśmy na stacje kolejowa, przejechaliśmy sie metrem w Guangzhou (Kanton). Taki długi pociąg - widać początek i koniec - żadnych podziałów na wagony.
No i nasz pierwszy pociąg nocny. Mięliśmy przed sobą 8 godzin jazdy do Changsha. Kuszetka nieziemska, bo nie ma przedziałów. Wszyscy grzecznie wchodzą, rozkładają pościel i idą spać. Człowiek wstaje na miejscu - może nie do końca wypoczęty, ale a pewno nie zmęczony do granic możliwości.
Na zdjęciach widać to, co my widzieliśmy w Changsha po wyjściu z pociągu. Długa, niekończąca się aleja, z wielkimi budynkami po obu stronach. Przytłaczająca sprawa.
Kolejny nasz pociąg to pospieszny z Changsha do Wuhan. Tylko 3 godziny jazdy. Kazdy znowu grzecznie siada na swoim miejscu i jedzie sobie spokojnie. Podczas jazdy dostajemy czasoumilacze. Co chwile przechodzą panie i oferują sprzedaż jedzenia i picia. To co dla nas bylo szokiem to wejście sprzedawców. Raz panie, raz panowie, oferują rożne rzeczy - począwszy od bransoletek a skończywszy na jakiś filtrach do palenia papierosów. Gadają najgłośniej jak się da. Sa radośni i pomocni. Wszyscy w mundurach kolejowych!
Jeśli człowiek nie zwraca za bardzo uwagi to może powiedzieć, ze widoki za oknem są dokładnie takie jak u nas. Ale wg mnie warto spojrzeć za szybę. Właściwie ciężko znaleźć skrawek ziemi, która nie byłaby uprawiana w jakiś sposób. Mimo wielkiego upału, wszędzie sprawny system irygacyjny nawadniający małe, większe i ogromne pola ryżu. Wioski ze spokojnie przechadzającymi się mieszkańcami robią wrażenie cichych i niedostępnych. Właściwie to nic co za oknem nie jest takie jak w PL.
Dzisiaj bylo czarodziejsko!
Bylismy dzisiaj w tradycyjnych ogrodach, w Foshan. Niesamowita cisza i spokoj w porownaniu do miasta poza granicami tego muzeum-ogrodu. Mielismy chwile oddechu. Wg mnie jednak jeszcze ciekawsza byla pozniejsza przechadzka po miejscach, ktorych zwykly turysta nie zobaczy. Ciasne przejscia miedzy budynkami, ludzie dosc przyjacielsko nastawieni, jak sie z nimi pogada. Mysle, ze zdjecia dobrze oddaja to co widzielismy. Jesli chodzi o ruch uliczny, to wszyscy jezdza dosc spokojnie. Chyba maja poczucie, ze gdyby jezdzili za szybko to byloby trupow cala masa. To przez to, ze rowerzysci i motocyklisci sa doslownie wszedzie i raczej ich nie dotycza zasady ruchu - a nawet jesli dotycza to w mniejszym stopniu niz kierowcow samochodow. Klaskony slychac czesto, ale raczej w celach ostrzegawczych - jakby mowli "uwazaj, nadjezdzam". Reszta w komentach...
Today we saw Foshan. First we saw a traditional Chinese garden: Foshan Liangs' Garden, one of the four ancient gardens with Lingnan literate style. It was established between 1795 and 1850 (Quing dynasty). It is a very calm and beautiful place. It's full of trees, tropical fruit, fish and noisy birds. When we left the garden, we went to the post office. We had to cross the old city. It was an intense experience. We love China just as it is.
Dickson Dee is performing solo at Niniho Gallery now, he has just jammed with Minoo. Wonderfull!!! Nice, intelligent sounds! Kenbo (the founder of Niniho Gallery, www.liangguojian.com) is making the analogue visual, and we will upload new photos tonight. We will vist Foshan city tomorrow, and we are going to Changsha tomorrow night. Changsha is also an old city as Foshan, I think we will have more fun time on tour.
/edit/ Greg: Dzisiaj Foshan i Niliho Gallery. Bardzo cieple przyjecie w spokojnych wnetrzach. Obiad (chyba najlepszy z dotychczasowych) a potem sound-check. Dzisiaj zagralismy troche inaczej. Jako pierwszy spokojnie zaczal KLC_NIR, by ustapic Nejmano - jakze niespokojnemu. Nastepnie obaj panowie polaczylis sily i zagrali jako ChoP vol. 4 + Wong King. Jastepnie Greg i Zen Lu w zupelnie innym secie niz wczoraj. Zen stosowal zagrywki elektroakustyczne - bylo troche trzaskow i ambientu. Nastepnie bardzo dobry set Dicksona Dee i Minoo. Calosc zakonczyl Dickson Dee solo.
Udany wystep. Zamieszczamy fotki publicznosci - mam nadzieje, ze sie spodobaja. No i jescze fotki naszego hotelu - najwiekszego budynku w okolicy. Milego ogladania. (Mam nadzieje, ze ilosc fotek zadowalajaca i dajaca obraz...)
Black&White Photos by Nadia
ChoP vol.1 - Niliho Gallery Foshan - Part 1 - play mp3!Pierwszy koncert za nami !!
Przyszlismy do Liangcha Shop ok. godziny 15 (czasu miejscowego). Na poczatku podlaczanie sprzetu. Okazalo sie, ze mikser charczy, ale zaraz znalazl sie kolejny. Potem pojawil sie problem z paczkami - zero wysokich tonow. Zaraz znalazly sie kolejne. A potem jeszcze jedne. No i w koncu okazalo sie, ze wszystko gra idealnie. Na stole zaczelo pojawiac sie oraz wiecej sprzetu. No i w koncu przyszedl czas na sound check.
Musze przyznac, ze jednak powazny sound check dobrze robi pozniejszemu koncertowaniu. Kazdy zagral ok 15 minut i bylo wiadomo co i jak z poziomami. Musimy sie sprezac i zaczac stosowac takie sound checki
A koncerty? Po pierwsze wszystko stalo juz na stole, wiec gralismy non stop ponad 3 godziny. Po prostu plynnie zmienialismy sie za pulpitem. Nasze solowki po 20 minut. I to jest bardzo rozadne rozwiazanie. Jako 1 Wong King, potem Nejmano, Minoo i EC. A potem przyszedl czas na 40-minutowe sety ChoP, w kolejnosci vol. 1, 3 i 4.
Na prawde duze wrazenie zrobil na nas Sin:Ned. Urzadzenia, ktore uzywal to nie byl zwykly hardware jaki uzywamy. Minoo niezle sie wkrecil w czasie swojego seta. (Zreszta kazdy z nas mial mocarne chwile i odjechane momenty) Sin:Ned uzywal np. takiego pudelka z mikrofonem w srodku, w ktorym cos grzechotalo. To jest urzadzenie do robienia noisu. Ale on te losowe uderzenia z pudelka przetwarzal na komunikay MIDI, ktore sterowaly jakims mega zaawansowanym patchem w Reaktorze zrobionym przez niego. Super patenty.
Zarobilismy na dalsza podroz :-)
(Piszemy juz z Foshan... za chwile sound check :-)
Krotka relacja - jak to Nejmano kawe i fajki kupowal...
No... z fajkami bylo ciezko, ale po szybkiej wymianie.. gestow, przykladania palcow do ust i machania rekami, stoisko sie znalazlo. Nejmano ZYJE !!
/edit/ - No, moze troche wiecej ludzi w markecie. Do tego jaies egzotyczne owoce wielkosci glowy slonia, no i poza tym... zarcie jak u nas tylko z chinskimi napisami. Wszystko jest. Chlebek sredni - jakis miekki, jak w UK. Przydalby sie toster. (albo testosteron) Na fotkach widac tez ulice przy ktorej mieszkamy, palmy i wejscie do naszego schroniska. Zen zalatwil profi schronisko. Spalismy w klimatyzowanych pokojach. Jak sie z takiego wyjdzie, to cieplo i wilgotnosc wali w twarz na maxa(msp). Oczywiscie dostaliscie wczorajsza relacje na kolacje. Dla nas byla to 4 rano. Niestety ciezko jest sie przstawic na inny czas. Dzisiaj ciezko bylo wstac. Nasze umysly ciagle jeszcze sa w Europie? Za chwile ruszamy cos zjesc i od 15 sound-check (u Was to 9 rano)