O jeju, jeju. Do tej pory do muzemum wchodziłem tylko wejściem dla artystów i pracowników (musieliśmy mieć specjalne przepustki oczywiście z obowiązkową czerwoną pieczęcią). Przyznam się, że tak na prawdę to kompletnie nie miałem świadomości w czym uczestniczymy! Może ta książka zaczęła mi uświadamiać. Cztery piętra wystaw, artystów nie zliczę. Na pewno jest to aktualnie największa impreza w artystyczna pokazująca sztukę nowoczesną, która odbywa się w Chinach, ale sądzę, że pewnie w całej Azji i Oceanii. Już sama ilość gości, która zjawiła się pierwszego dnia była oszałamiająca! A byli to tylko ludzie, którzy przyszli ze specjalnymi zaproszeniami. VIPy. Rano po otwarciu i przemówieniach ludzie zaczęli zwiedzać muzeum. Zagraliśmy po raz pierwszy tego dnia (w sumie to był już 4 raz, licząc dzień poprzedni). Chyba był to nasz najlepszy występ. Mamy zgrane wszystkie :-)
Ok godziny 12 ludzie zniknęli, gdyż miało odbyć się wielkie przyjęcie. Poszliśmy sobie wyluzowani do SHANGHAI GRAND THEATRE (nie wziąłem aparatu, wpiszcie sobie w googlach! i oceńcie wielkość!). Przyjęcie odbywało się w sali bankietowej, na 8 piętrze. Wchodzimy z Zenem, a tu... no po prostu takiego obiadu to jeszcze w życiu nie widziałem. Nie wiem ile tam było osób, ale tak na oko może ze 200 - 300. Siedliśmy sobie szczęśliwie obok Isaaca i ludzi, których poznaliśmy wcześniej - obok innych artystów. Obok nas był stolik władz i najważniejszych ludzi świata kultury i sztuki. Nie wiem, ile tam przy nim było osób, może ze 30 przy takim ogromnym okręgu. Zjedliśmy na prawdę wyśmienicie.
No i udaliśmy się na nasz ostatni występ na Biennale. Przyszło wtedy na prawdę bardzo dużo osób, w tym wcześniej poznanych z British Council, sam szef, niezwykle miły gość, szef działu kulturalnego, no po prostu wszyscy ważni ludzie. Było rewelacyjnie. Ludzie wchodzili, wychodzili jak to w muzeum, ale sporo osób siadało na podłodze i oglądali oraz słuchali.
Oba sety zgrałem Tomowi, który wyświetlił film jeszcze 2 razy z naszą ścieżką dźwiękową, którą puścił ze swojego MacBooka. Nie wiem jak to opisać, po prostu czułem się niezwykle. Przyznam się, że takich emocji podczas grania nie miałem jeszcze w życiu. Muzyka + wiersze, które dotarły do mnie z ogromną mocą, + obraz, w pewnej chwili po prostu tak zagrały, że nie mogłem powstrzymać wzruszenia podczas grania. To było mistyczne przeżycie.
BTW - zapomniałem dodać, Tom Cullen nagłaśniał nie tylko wspomnianych Biosphere czy Fennesza. Pracował np. przy trasach THE CURE: The Imaginary Boys i Faith.
Nadszedł czas pokazów prasowych. Oczywiście gdy zaszliśmy do naszego pomieszczenia niewiele się jeszcze działo, ale już chińskie ekipy były w blokach startowych. Nagle nie wiadomo skąd pojawili się ludzie i zbudowali ekran o takich wymiarach, jakie były potrzebne. Na ścianie zawieszono wszystkie strony z książeczki do nowego wydawnictwa ChoP. Jak widzicie jest tego sporo. Po porannej instalacji zjedliśmy małe "conieco" i całe popołudnie, aż do wieczora to było już granie LIVE.
Zagraliśmy trzy wyczerpujące, emocjonalne sety. Zacząłem się na prawdę mocno wczuwać w BETTER LIFE. To jest niesamowita opowieść. Mam nadzieję, że ją zobaczycie w grudniu, prawdopodobnie z oryginalną ścieżką dźwiękową.
Isaac był niezwykle zadowolony! Po prostu widząc naszą pracę, ile wkładamy w to emocji, wiedział, że robimy coś innego, niż dotychczas doświadczył. Nie chcę pisać o komplementach, które usłyszałem, ale już po pierwszym dniu było ich na prawdę sporo. Myślę, że na pewno o tym opowiem po przyjeździe. Ta współpraca ma szansę wielkiego rozwoju, więc ChoPowcy, DAJCIE Z SIEBIE WSZYSTKO!
Gdy wróciłem wieczorem do pokoju hotelowego czekała na mnie miła niespodzianka. Ogromna książka z opisem całej idei Biennale, czyli "REHEARSAL", gdzie oczywiście opisani są wszyscy artyści, w tym ChoP. Cegła! Bardzo obciąża walizę :-)
Wczoraj i dzisiaj siedzimy tylko w muzeum. Na początku Isaac Julien był po prostu mega zdenerwowany na ludzi za to, jakie dali nam pomieszczenie. Ale w końcu dał się przekonać. Zaczęliśmy prace z dźwiękowcem. To Tom Cullen. Dodamy tylko, że nagłaśniał tour Biosphere w UK oraz wiele koncertów i festiwali, gdzie grali tacy ludzie jak choćby Fennesz czy Monolake. Można wymieniać bez końca. Tom zna wszystkich znanych ludzi nowej elektroniki. Wielki zaszczyt z nim pracować.
Isaac jest jak gwiazda. Jest na prawdę znany tutaj. Jego instalacja Ten Thousand Waves była niezwykle dobrze odebrana! Po prostu niezwykle miły gość. Trafiliśmy w końcu do Koncesji Francuskiej (taka dzielnica, poszukajcie). Tam byliśmy na mega oficjalnym obiedzie z ludźmi z British Council! Nawet pobrali nasze CD. Szczególnie szef działu kultury kumał bazę!
Widzicie na zdjęciach chiński progres. Nie było nic, a dzisiaj już powoli pojawia się cała instalacja. Przyszło kilku ludzików i zbudowali wielki ekran z drewna.
Dzisiaj gramy pokazy prasowe. To bardzo ważne, bo to co zagramy zostanie potem zrecenzowane. Mamy grać kilka razy, zaczynając od godz. 14:00. Pewnie skończymy późnym wieczorem. Teraz szybki update, jedzenie i ruszamy do walki!
Jutro gramy tylko raz, za to na oficjalnym otwarciu! No napięcie rośnie.
Setup widzicie. Podłączyliśmy co się dało. Nawet będę śpiewał do butelki z podłączonym mikrofonem kontaktowym. Mamy wszystko nagrać. Pewnie niebawem usłyszycie.
Wszystkie nasze plany wzięły w łeb. Nic nie idzie tak jak miało iść. Śmiejemy się z Zen Lu, że: Shanghai NO SCHEDULE.
Nawet plan, który napisaliśmy wczoraj na kartce na dzień dzisiejszy, już po chwili był nieaktualny!
Od rana siedzieliśmy więc nad filmem. Omawialiśmy sceny i historię zawartą w filmie oraz oryginalną muzę użytą przez Isaac'a.
Byliśmy też w muzeum powalczyć o to co nasze - czyli odpowiednie warunki do pracy - system dźwiękowy i pomieszczenie.
Co dalej? Tom i Isaac właśnie przyjechali. Idziemy zaraz do muzeum walczyć dalej. Może w końcu się podłączymy.
Aktualnie drugim naszym żartem jest: "we will play from laptop speakers" :-) co wydaje się wielce możliwe :-)
Na zdjęciach widać też instalacje innych artystów na Biennale oraz Cest la vie Cafe, skąd piszemy.
Mieliśmy jeszcze dzisiaj trochę czasu. Postanowiliśmy iść raz jeszcze na BUND. Tym razem nocą. Podobno to jest MUS!
Ale też szaleństwo!! Takiej masy ludzi nie widziałem dawno. Chyba ostatnio jak byłem na U2. Ludzik, obok ludzika. Cale takie masy przewalają się na całej długości promenady. Byliśmy tam może z 10 min. tylko by to zobaczyć. Tak, widok jest świetny, ale ta masa ludzi nie dla mnie! Strasznie to męczące i strach trochę. Jak w zapchanym autobusie. Wracaliśmy do hotelu na nogach taką aleją ze strefą tylko dla pieszych. To samo. Cały tłum walił zobaczyć BUND a drugie tyle wracało! Niesamowite, skąd Ci ludzie :-) Kurcze, wiadomo, że z Chin, ale gdzie byli wcześniej :-) ???
JUNE
ChoP vol.1(Zen Lu&Grzegorz Bojanek
Tracklist:
1. Unknown Journey
Recorded live in Ping Pong Space(Guangzhou,China,9 June 2009)
2.Better Life
Recorded live in Videotage(Hong Kong,China,12 June 2009)
3.Life Is Noise
Recorded live in Zacheta National Gallery of Art (Warsaw,Poland,18 June 2010)
After exactly one year Zen Lu and Grzegorz Bojanek joined their forces again to perform a unique live-act during the Warsaw Electronic Festival Main Event. The famous Zacheta National Gallery of Art in Warsaw became the scene for the short (only about 30 minutes) but dense improvised performance. Both Zen Lu and Grzegorz Bojanek used quite new sounds they composed during the past year and different electronic instruments to create ambient, experimental and in the end noise sound experience. This performance was the first during the Polish ChoP Tour 2010. Other concerts were organized in Kraków, Czestochowa and Sopot.
Mastering by Krzysztof Orlk(track 1&2) and Grzegorz Bojanek(track 3)
Designed by Wang Xiaoxu@ N2 Multimedia Art Lab
Supported by Fundecja Sztuka i Technologia and N2 Multimedia Art Lab
WPCD009
P+C 2010 We Play!
www.weplayrec.cn
limited 80 copies
>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>
Back in 2008 I thought that my trip to China was impossible. But suddenly, after releasing more ChoP albums I realized that the project was growing and becoming stronger. So in the beginning of 2009 I started thinking that my dream would come true and finally after reading several books about China, watching hundreds of Kung-Fu films, I would visit the Middle Kingdom.
Thanks to the huge help of Zen Lu and Jarek Grzesica, who strongly supports ChoP, I managed to fly to China in June 2009. First I was a bit afraid of the eastern culture, but just after a few days I realized that although China is a busy country, it is possible to have a rest, talk to friends and drink some green tea there.
Some of the 2009 ChoP Tour concerts were better, some worse (you cannot be the best all the time J). I really liked Wuhan with its great river Yangtze, and delicious BBQ. The concert in VOX club was also very good for the tour members. But what I liked the best was our last concert in Hong Kong. We were sitting relaxed with Zen and just playing some light guitar sounds and electronic soundscapes not realizing that a year later they would become the part of the Isaac Julien’s "Ten Thousand Waves" installation.
My last day in China was a nostalgic trip with Zen Lu to the Big Budda mountain. This was an inspiring journey. When you are in Kong Kong you are very tired, but just after leaving the city you miss it very much.(text/Grzegorz Bojanek)
2007 年至2010年三年間,作為ChoP項目發起人,我和Grzegorz Bojanek 一共有過十次現場合作演出,最近的一場是2010年6月18日,在波蘭 Zacheta 國家美術館。
我們從來都不喜歡在演出之前就即興演奏談論 太多,沉默有時是一種更好的交流。從這十場錄音中,我們選出三場,結集成一張現場唱片,這也是ChoP的第一張現場出品,其中包括被Isaac Julien選作配樂的錄音作品。
在剪輯這張現場錄音唱片時,我仔細分辨哪些是自己的聲音,衰退的記憶開 始復蘇,當時的情緒、場景一一湧現。這些記憶和記錄,構成生命的一個部分。
而生命,是一場噪音。(text/Zen Lu)
Totalny jet lag. Poszliśmy spać z Zenem koło 23 czasu lokalnego. Umówiliśmy się, że wstaniemy koło 8 rano. Nastawiłem budzik. Zadzwonił. Co z tego. Zenowi też dzwonił... Wstaliśmy 9:45. Udało się zdążyć na resztki śniadania - szwedzki stół. No i na prawdę bardziej "szwedzko - europejski" niż chiński.
Postanowiliśmy pójść na nogach zobaczyć słynny THE BUND - czyli promenadę nad rzeką. Ciekawe, że jak się idzie tymi błyszczącymi ulicami cały czas można zboczyć by trafić na jakieś bardziej tradycyjne miejskie zaułki. Widać je na zdjęciach. Ciekawa sprawa jest z tym zaułkiem, z czerwonymi napisami. Zen wytłumaczył mi, że to rząd wiesza te transparenty, gdzie zapewnia mieszkańców, których chce wysiedlić by zburzyć ich tradycyjne mieszkania, że będą mogli się przeprowadzić do pięknych mieszkań w innym miejscu. Ale oni protestują! Poczytajcie sobie książkę "Zrozumieć Chiny" Marka Leonarda, gdzie autor pisze, że dziś protestów obywatelskich w Chinach jest na prawdę bardzo dużo. Przestali się tak bać!
Możecie też zobaczyć zdjęcia wypadku rowerowo-motorowerowego. Policjant tylko się przysłuchiwał, niewiele komentując. Śmiesznie było i głośno!
THE BUND wspaniałe wrażenie. Trzeba tam być. Na pewno skoczymy tam jeszcze nocą. Podobno wrażenia niezapomniane. Może przepłyniemy się statkiem? Kto wie.
Z Bundu poszliśmy do ogrodu Yu Yuan. Ale aby tam wejść trzeba przebrnąć przez takie tradycyjne sklepowe uliczki. Szaleństwo ile tam było ludzi. Centrum turystyczne. Jak pewnie zauważyliście... tradycyjny w dzisiejszych Chinach oznacza StarFucks i McDonald's. W końcu nie dotarliśmy do ogrodu, ale dokonałem zakupów. Kupiłem tradycyjny strój dla mojej małej. Kosztował wstępnie 180 RMB. No ale zacząłem się krzywić, Zen też kiwał głową i doradzał w kwestii ceny. Zeszli do 150 RMB. Stwierdziliśmy, że idziemy. To zeszli do 80 RMB. Gdy już odchodziliśmy po raz drugi, mówiąc, że może przyjdziemy jutro, zawołali nas z ulicy. W końcu kupiłem ciuch za 60 RMB. 1/3 ceny. Zen mówi, że to dobra cena. Piękna sprawa.
Potem musiałem iść do banku wymienić EURO. Ale kolejka była chyba na 2 godziny. Dostałem numerek a przede mną było 21 osób. Wyszedłem z banku i zaczepił mnie konik. Myślałem, że mi się to już w życiu nie przytrafi po przemianach w Polsce. A tu trzask. Zawołałem Zena by sprawdził czy nie wciska mi koleś fałszywych banknotów i kupiłem. Jak coś, to kolo stoi pod tym bankiem cały czas - będzie kung fu!
Byliśmy też w muzeum sprawdzić miejsce gdzie gramy i soundsystem. Ale to już osobna historia. Teraz czekamy na Isaaca i Toma (inżyniera dźwięku). Co potem? Walka o dźwięk!
Tak, tak, tak. Jakoś cięźko tym razem o net. Niby mamy centralny hotel w Szanghaju a musieliśmy szukać kawiarenki z WiFi.
Wybaczcie też błędy, literówki i inne potknięcia - zmęczenie jes ogromne...
Tak czy inaczej, udało się. Podróź z wielkimi przygodami, szczególnie po polskiej stronie. Kto zna opowieść, a jeszcze lepiej, kto widział to się nieżle uśmiał! Musiałem skakać z pociągu w polu, by zdąźyć na InterCity, na które podwiózł mnie kuzyn Piotrek (DZIĘKI). Potem mała wywrotka na miękkich nogach, ale dotarłem do Wawy o czasie i wraz z Nmlsm udaliśmy sie na lotnisko. A tam spotkaliśmy aktorkę Cielecką, a aktor Szyc leciał tym samamy samolotem co ja do Amsterdamu. Hehehe... jakoś tak wyszło.
W Amsterdamie krótki postój, obowiązkowy ostatni MacDonalds, zwiedzanie dolnych pięter portu lotniczego i boarding do Jumbo Jeta 747-400! Tym razem świetne miejsce w klasie Economy Comfort. Prywatne TV, gdzie obejrzałem sobie Predators i Iron Mana 2. A potem słuchawy na łeb, Fennesz i spanie. Co prawda marne, ale zawsze to udało się złapać ze 2,5h snu.
Wysiadka w Szanghaju i co mamy? Dla nas ludzi północy to nadal mamy LATO! Jest 21 stopni C, ale wilgotność robi swoje. Dobrze, źe zabrałem szorty i T-shirty. Nauka nie poszła w las. Ale wszyscy którzy chcą jechać do Chin w te rejony muszą o tym pamiętać - zero ciepłych ciuchów, które niepotrzebnie zajmują miejsce w walizie.
Na lotnisku poszło gładko. Wsiadłem w Magleva (Magnetic Levitation) i po kilku sek. już jechaliśmy 301 km/h. Potem przesiadka na metro. Niezła róźnica cen. Maglev 50 RMB a metro 4 RMB. Ale być w Szanghaju i nie jechać Maglevem? To grzech!
W hotelu zaraz spotkałem Zena i poszliśmy ogarniać jakieś chińskie jedzenie. Potem krótka wizyta w Muzeum i powoli wiemy na czym stoimy. Teraz właśnie dłubiemy w sieci, a potem zaczynamy wspólnie analizować Better Life. I od jutra próby!
Ach - i mam już prezenty dla... no nie powiem dla kogo, ale te osoby mogą się domyślać :-)
Fotki przedstawiają po części ludzi, z którymi podróżowałem i zapoznałem się. Ciekawe doświadczenie.
Zostało jeszcze 11 godzin. Napięcie rośnie! Wyruszam z mojego malutkiego 4-ro tysięcznego Poraja o 7:57, po to by kolejnego dnia znaleźć się w 18-to milionowym Szanghaju o 10:55 czasu chińskiego. Różnica czasu między Polską a Chinami wynosi 6 godzin. Czyli jak w Polsce będziecie sobie zjadać obiadek, my będziemy już na scenie rzeźbić nowe dźwięki.
Tym razem oprócz aparatu, dzięki wsparciu Jarka, jestem wyposażony w kamerę. Jak wiadomo Chiny blokują YT, więc pewnie filmy będziecie mogli zobaczyć dopiero gdy wrócę. No, jest jeszcze nadzieja na to, że można będzie załadować coś z video na myspace. Zobaczymy czy pozwolą na to łącza.
Tymczasem plan podróży jest mocno napięty. Jak zwykle można polegać na Zen Lu, który zaplanował dość dokładnie spędzanie potencjalnego czasu wolnego. Może uda się nawiązać jakieś kontakty, tak by były pomocne społeczności WEF… Przecież w planach są kolejne płyty ChoP, a co za tym idzie, pewnie kolejna trasa koncertowa – na pewno zaczniemy o tym rozmawiać.
Tak czy inaczej, jeszcze dopakuję walizę, sprawdzę plecak i jazda. Szanghaj czeka.
zdjęcie pochodzi ze strony: http://www.stanford.edu/group/ccr/blog/2010/03/post_21.html
I had to go to Warsaw yesterday to get the Chinese visa. This was a stressful day! The embassy was closed for a week so there was ahuge crowd in front of it. Finally I managed to apply.
Than, when the whole stress was gone, together with Nmls (the cameraman) we managed to play a short gig @ Warszawa Centralna Railway Station.