To są ostatnie chwile w Szanghaju, choć jeszcze przez Szanghaj będziemy przenikać... jednak nie zatrzymamy się nigdzie indziej na dłużej.
Poprzedniego dnia strasznie padało. Widać to na pierwszych fotkach z poprzedniego wpisu. Właśnie to podoba mi się w Chinach. Zaczęło padać, to zaraz przed hotelem pojawiła się kobieta sprzedająca parasole. Jest zapotrzebowanie, jest towar - natychmiast! To samo dotyczyło nas tego właśnie dnia.
Poniżej opisuję historię, która nas rozbawiła do łez. Nawet jak teraz piszę to się śmieję! Jak zobaczycie filmik, gwarantuje, że będzie ubaw! Właśnie siedzimy z Zenem i znowu złapała nas śmiechawa!
Po wyjściu z Park Hotel (salę śniadaniową, pokój i lobby widzicie na zdjęciach), udaliśmy się do metra aby dojechać na stację kolejową. Właśnie przestało padać więc postanowiliśmy się trzymać planu i udać do Hangzhou. Warto tam pojechać bo jest na prawdę ładne jezioro. Gdy po wyjściu z metra poszliśmy na dworzec kupić bilet okazało się, że niestety biletów już zabrakło! No to wyszliśmy ze stacji, złapać taxi do Hangzhou. (nie wiedziałem, ale to ok. 150 km).
Zaraz zjawił się taksiarz. Zaczęliśmy negocjacje od 800 RMB. Skończyło się na 400. Zapakowaliśmy się do taxy i jedziemy zadowoleni. Autostrada piękna, szybka jazda, aż dojechaliśmy do bramki poboru opłat. Koleś nagle się zatrzymał. Mówię sobie, co się dzieje. A tu okazuje się, że kierowca taksówki nie może wyjechać poza te bramki. No i co? No i luzik. Kierowca miał już plan. Koleś wyszedł na trasę i zaczął łapać dla nas stopa! Samochody zapierniczają wokół niego, a on twardo latał po całej autostradzie i machał ręką. Staliśmy tak ze 45 minut popłakani! W końcu mu się udało. Po prostu w życiu bym tego nie wymyślił. To trzeba przeżyć!
A i jeszcze na poważnie. Na ostatnim zdjęciu widać taki wiadukt kolejowy. Dodam, że ten wiadukt to tak sobie biegnie całą długość od Shanghaiu do Hangzhou! (i pewnie dalej). Dzisiaj jechaliśmy już pociągiem (o czym potem), i nie jechaliśmy tym wiaduktem. Wyobraźcie sobie, że między tymi miastami biegnie kolej i na ziemi i na tym wiadukcie. A u nas czym się zajmujemy? Tyle było gadki ile to wybudują na euro 2012. Niestety przecież już wiadomo, że kolei nie będzie lepszej. (Wyobrażacie sobie, że u nas budują połączenie kolejowe na wiadukcie choćby między Warszawą a Łodzią? Nie da się na ziemi, a co dopiero w na wysokości!)